*** Lena ***
Siedziałam w kuchni dopijając kawę, gdy usłyszałam Tomka.
- Lena, widziałaś
gdzieś moje korki?
- No przecież
włożyłeś je do torby przed chwilą.
Każdy poranek wygląda tak w wydaniu Kędiego. Tomek nie zbyt
ogarnia to, co robi zaraz po przebudzeniu.
- Dziękuję
królowo moja.
- Ruszaj się, bo
się spóźnimy.
- Dobrze, już
jedziemy – Tomek wziął torbę i wyszedł z kuchni. Ja zabrałam moja torebkę i
udałam się w tym samym kierunku. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta Tomka. Całą
drogę na stadion spędziliśmy na rozmowie, śmianiu się i śpiewaniu. Kiedy
dojechaliśmy, Tomek udał się do szatni, a ja na murawę. Usiadłam sobie na ławce
rezerwowych i przeglądałam facebooka, czekając, aż zacznie się trening. Byłam
tak zaabsorbowana facebookiem, że nie zauważyłam podkradającego się w moją
stronę Darka. Chłopak podszedł i zaczął mnie łaskotać, a ja spadłam z ławki. Po
chwili dołączyli do niego Maciej, Janek i Dawid. Wszyscy kulaliśmy się po
trawie.
- Chłopaki,
błagam dość! – mówiłam, śmiejąc się w niebogłosy. Nie mogłam złapać tchu, a
Lechici byli nieubłagani. Na szczęście z pomocą przyszedł mi trener.
- Panowie! Ładnie
to tak nad bezbronną dziewczyną się znęcać?! Już do rozgrzewki i za karę
dodatkowe 5 kółek! Migusiem! – trener krzyknął, a chłopacy biegiem udali się na
rozgrzewkę.
- Dziękuję
trenerze – podeszłam do mężczyzny i pocałowałam go w policzek. Po śmierci taty,
to właśnie trener starał się mi go zastępować. I muszę przyznać, że nawet mu
się to udawało. Wiadomo, że nikt nie zastąpi mi ojca, ale szkoleniowiec
poznańskiej lokomotywy robił co mógł. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Wiedziałam, że mogę na nim polegać i prosić o pomoc. To właśnie on miał prowadzić mnie do ołtarza. Mój tata od
lat przyjaźnił się z nim i trener był częstym bywalcem naszych imprez
rodzinnych.
- Nie ma za co.
Jak się miewasz? – w oczach mężczyzny widziałam troskę.
- Wiesz? W sumie
i tak musiałbyś się dowiedzieć. Jakoś się trzymam. Próbuję być silna, ale chyba
mi to nie wychodzi. Aktualnie mieszkam u Tomka. Ale będę musiała poszukać
jakiegoś lokum, nie mogę siedzieć mu na głowie.
- Jeśli chodzi o
Tomka, to mieszkaj z nim jak najdłużej, bo dzisiaj się na trening nie spóźnił –
uśmiechnęłam się. No tak Tomek i wstanie rano, mogą być z tym problemy. – Muszę
powiedzieć Ci, że jesteś silna. Masz to po ojcu. Franek na pewno jest dumny,
patrząc na Ciebie z góry – te słowa trenera mnie wzruszyły. – Pamiętaj, że
zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję wujku.
- Nie ma za co słoneczko.
Uwielbiałam, gdy wujek tak do mnie mówił. Powracały do mnie
wtedy wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa.
- Dobra panowie,
koniec rozgrzewki teraz ćwiczenia z piłką – wujek krzyknął do piłkarzy, a oni
posłusznie zabrali się za ćwiczenia.
Wspominałam z wujkiem zabawne historie sprzed lat, gdy
zauważyłam idącego w moją stronę Damiana…
*** Damian ***
Obudziłem się z kacem i to okropnym kacem. Głowa mnie
niemiłosiernie bolała, byłem słaby i było mi niedobrze. Wstałem z podłogi, na
której spędziłem noc i udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem się w
sportowe ubrania. Wszedłem do kuchni, zjadłem kanapkę i wziąłem porcję leków.
Słyszałem kiedyś, że na kaca najlepsze jest bieganie. Wziąłem więc telefon,
słuchawki i butelkę z wodą. Biegłem, słuchając ulubionych piosenek.
Rzeczywiście bieganie pomagało. Po godzinie biegu, czułem się jak
nowonarodzony. Dopiero po chwili zauważyłem, że jestem pod Ineą. Spojrzałem na
zatrzymujący się na parkingu dla piłkarzy samochód. Znałem to auto. Należało do
Kędziory. Zobaczyłem, jak wysiada z niego nie tylko piłkarz, ale także moja
Lena. Chciałem do niej podejść, ale nie miałem odwagi. Stałem i gapiłem się jak
sroka w gnat. Ona nawet mnie nie zauważyła. Była zbyt zajęta rozmową z tym całym Tomkiem. Uśmiechała się, ale
widziałem, że coś ją trapi. To nie była ta Lena co zawsze. Cos się w niej
zmieniło. Dotarło do mnie, że to ja ją zmieniłem. Ja, a raczej to co zrobiłem.
Zdradziłem ją. Dlaczego musiałem być takim idiotą. Przecież kocham, kochałem i zawsze będę ją kochać nad
życie. Mogłem być najszczęśliwszym facetem na ziemi, mając taką kobietę przy
sobie do końca życia. Ale jak zawsze musiałem wszystko spieprzyć. Dopiero teraz
zrozumiałem, ile ona dla mnie znaczy.
Stałem tak dalej, patrząc w miejsce, w którym przed chwilą
stała miłość mojego życia. Stwierdziłem, że muszę zaryzykować. Muszę walczyć o
najważniejszą kobietę w moim życiu. Ruszyłem zdecydowanym krokiem w stronę
stadionu. Wszedłem bez problemu, bo ochroniarz znał mnie i widział wchodzącą tu
wcześniej Lenę. Szedłem zdecydowany w stronę murawy. Byłam na Inei nieraz i
wiedziałem, gdzie mam iść. Zobaczyłem ją. Uśmiechnięta rozmawiała ze swoim
wujkiem.
- Dobra Damian
teraz, albo nigdy – powiedziałem sobie i przyspieszyłam kroku. Wtedy mnie
zobaczyła…
*** Lena ***
Szedł w moja stronę, tak po prostu. Wiedziałam, że musze się
z nim zmierzyć sama. To była moja osobista walka. Nie z nim. To była walka z
moją słabością. Bałam się, że mu ulegnę, ale pomyślałam sobie, że muszę być
twarda. Również ruszyłam w jego stronę. Chciałam mieć to już za sobą.
- Lena, ja –
zaczął, pozwoliłam mu skończyć, bo byłam ciekawa co mi powie. – Ja Cię kocham.
W tym momencie podeszli do nas wszyscy piłkarze i trener.
- Lena, jedno
Twoje słowo, a on nie dożyje jutra – po minie Tomka widziałam, że nie żartuje.
- Nie, dziękuję,
poradzę sobie. Proszę zostawcie nas, załatwię to raz na zawsze – spojrzałam na
Tomka. Wszyscy Lechici spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami.
- Dobrze, ale jak
coś to tylko zawołaj – Tomek jeszcze raz obrzucił groźnym spojrzeniem Damiana i
wszyscy odeszli na bok.
- Lena, ja
popełniłem straszny błąd. Ja jestem idiotą. Kocham Cię i nie umiem żyć bez
Ciebie. Proszę Cię, dajmy sobie jeszcze jedną szansę – Damian klęknął przede
mną.
- Wstawaj i nie
rób cyrku. Masz rację, jesteś idiotą. Ja też Cię kochałam, ale po zdradzie nie
umiałabym już ponownie Ci zaufać. To koniec. Zrozum to wreszcie. Już nigdy nie
będziemy razem. Odwołaniem ślubu się zajmę. A Ty po prostu daj mi spokój –
powiedziałam to co chciałam, po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę
chłopaków.
Damian jednak nie pozwolił mi odejść. Chwycił mnie za rękę bardzo mocno. Pociągnął i obrócił mnie do siebie. Przyciągnął i zaczął całować.
Próbowałam się wyrywać, ale nie miałam dość siły. Zaczęłam się go bać.
Oderwałam wargi od jego ust.
- Damian, proszę
puść mnie. Proszę – spojrzałam mu w oczy, a on mnie puścił.
- Przepraszam,
ja, ja nie mogłem się powstrzymać. Kocham Cię i to nigdy się nie zmieni.
- Zostaw mnie, po
prostu mnie zostaw – powiedziałam i poczułam jak zaczyna robić mi się słabo.
Nie mogłam złapać oddechu. No tak. Moja odwieczna przyjaciółka, astma,
zaczynała dawać o sobie znać. Oparłam się o Damiana. Czułam niesamowity ból
głowy i cały czas męczyłam się, próbując złapać oddech. Osunęłam się, siadając
na trawie.
- Lena? Gdzie
masz inhalator? – Damian prawie krzyknął. Po chwili, która mnie wydawała się
wiecznością, podbiegł do mnie Tomek, który przeszukiwał moją torebkę. Szybko
znalazł lek i podał mi go. Zaaplikowałam go sobie i niemal od razu złapałam
oddech. Uspokoiłam się i powoli dochodziłam do siebie. Wszyscy, którzy byli
obecni przy tym ataku, wiedzieli, że choruję na astmę i nie panikowali.
- Lepiej będzie,
jak już sobie pójdziesz – wściekły Łukasz kierował te słowa do Damiana.
- Chyba masz
rację – powiedział Damian, po czym nachylił się i pocałował mnie w policzek. –
Kocham Cię i zawsze będę.
Ja byłam na tyle zmęczona atakiem, że nawet nie zareagowałam.
Damian poszedł, a ja siedziałam jeszcze przez chwilę na trawie dochodząc do
siebie. Oczywiście wszyscy siedzieli wokół mnie i pilnowali.
- Tomek, zbieraj
się do szatni i zabierz Lenę do domu – wujek zarządził, a jeśli on tak
zarządzi, to tak musi być.
- Tak jest
trenerze – Kędi pobiegł do szatni się przebrać. Po chwili wrócił i wziął mnie
na ręce.
- Tomek, dam
sobie radę, postaw mnie, już jest okej – uśmiechnęłam się do Lechity.
- Niech Ci
będzie, ale idziesz oparta o mnie.
- Tak jest –
mrugnęłam, a chłopak postawił mnie. Tak, jak się umawialiśmy, grzecznie oparłam
się o mojego przyjaciela. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy w stronę domu.
Szybko dojechaliśmy, a ja poszłam się położyć, bo byłam wykończona tym
wszystkim co się wydarzyło.
*** Damian ***
Musiałem chociaż spróbować. Było mi strasznie głupio. Nie
powinienem był jej całować. To wszystko działo się zbyt szybko. Ten atak, to
moja wina. Jestem głupi. Ale wiem jedno. Nie poddam się tak łatwo. Za bardzo ją
kocham. Będę walczył. Muszę, bo ona jest całym moim życiem. Wiem, że wszystko
da się odbudować. Zrobię wszystko…
*** Lena ***
Kiedy się obudziłam był już wieczór. Czułam się o wiele
lepiej. Sen to jednak najlepsze lekarstwo. Weszłam do salonu, a tam Tomek,
Maciej, Łukasz, Darek, Janek i kilku innych Lechitów grali w Fifę.
- No tak, wy nie
umiecie żyć bez Fify – uśmiechnęłam się do nich.
- Oczywiście –
wyszczerzył się do mnie Maciek. – A Ty jak się czujesz?
- Dziękuję, o
wiele lepiej. Jestem głodna. Zrobię coś do jedzenia, zjecie ze mną?
- Oczywiście, ale
pomożemy Ci – Łukasz ruszył się z kanapy.
- Oki, to
zapraszam do kuchni – uśmiechnęłam się do piłkarzy.
Wszyscy robiliśmy wspólny posiłek, śmiejąc się i rozmawiając
na różne tematy...
_______________________________
Hej Miśki!!!
Przepraszam, że rozdział jest dziś, a nie wczoraj, ale nie miałam czasu :(
Wczoraj mecz, który skończył się remisem :/
Jak wiadomo, " Gdzie 7egła nie może, tam sędzia pomoże " zawsze się sprawdza -.-
Bardzo dziękujemy za 2 gole, które strzelili Marcin Kamiński i Darek Formella :D
Zapraszam Was również na mojego drugiego bloga:
Mam nadzieję, ze rozdział Wam się spodoba :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego czytania :)
Szalona Fanatyczka
Ps: Dla Was strzelcy wczorajszych bramek :
Marcin Kamiński
oraz
Darek Formella